Kiedy planuje mój rok w grudniu, rozpisuję plan na cały rok. Ale nie zawsze tak było. Pamiętam, kiedy zrobiłam pierwszy plan na rok, to było chyba w 2019 roku. Wcześniej robiłam „postanowienia”, które nie wiedzieć czemu nigdy się nie spełniały. A ja nie miałam pojęcia dlaczego. Z mojego doświadczenia wiem, że postanowienia nie działają, ale u Ciebie może być zupełnie inaczej. Moje postanowienia zwykle były zbyt niekonkretne, i po to żeby doprowadzić je do końca w którymś momencie brakowało mi motywacji. Zwykle w trakcie realizacji zapominałam, dlaczego chciałam takie, a nie inne postanowienia wprowadzać w życie.
Od 2019 roku robię plan, różnie mi to wychodzi, bo czasem przeceniam swoje możliwości. Nie biorę pod uwagę różnych okoliczności, ale wolę postanowić więcej i zrealizować 60% niż postanowić mniej i też wypaść słabo. Mam bardzo duże przywiązanie do efektu, czasem jest ono tak duże, że odbiera radość z wykonywanych zadań. Z tego, co rozumiem w rozwoju, najlepiej tego przywiązania nie mieć, tylko ładować z całych sił w realizację. Cóż, ja jeszcze na takim etapie nie jestem i zdarza mi się często, że czuję strach i niepokój związany z tym, co będzie. (czy się uda po prostu). Tak więc dopiero od niedawna zaczęłam praktykować taki schemat:
1. Definiuję swój cel
2. Rozbijam go na mniejsze zadania
3. Kiedy ogarnia mnie strach, bo niektóre zadania mogą być zwyczajnie przytłaczające, mówię do siebie: „Dziś muszę zrobić tylko to”, albo „Na tę chwilę potrzebuję mieć tylko to”. Bardzo mnie to uspokaja.
Ten post zaczęłam pisać 26 czerwca i to są dane dostępne na tamtą chwilę. Post został opublikowany trochę później. Chciałam jeszcze dodać, że te moje efekty, albo co uważam za osiągnięcia, mogą być dla kogoś innego marnym rezultatem i to jest w porządku. Dawno temu podjęłam decyzję, że nie uczestniczę w żadnym wyścigu, a konkurencją jestem tylko dla siebie. Jeśli masz jakieś rezultaty, to po prostu się za nie doceń.Tak, bo tylko ty wiesz ile Cię to kosztowało. Wszystko, co zrobiłam w tym roku wymagało sporego wysiłku i
balansowania pomiędzy pracą na pełen etat, wychowywaniem dzieci i różnymi innymi skomplikowanymi rzeczami. Ten post jest nagrodą za to właśnie, tym bardziej że Social Media i bloga prowadzę w czasie wolnym od pracy.
W tym roku zapisałam 528 stron odręcznie w dzienniku, to jest mój wielki sukces. Pisanie w dzienniku nie odbywa się zawsze rano, chociaż się bardzo staram. Czasem są to luźne zapiski na przerwie i po pracy. Trzy strony dziennie. Daje mi to następujące korzyści: jestem spokojniejsza, bo co mnie męczy, zostaje na papierze i nie noszę tego już ze sobą. Po prostu zostawiam to, bywają to rzeczy małostkowe i smutne, ale są także wesołe sytuacje i opisy szczęścia. Dzięki pisaniu stron stałam się także bardziej asertywna, bo jak zbiorę myśli na papierze, to także w rozmowie jest mi łatwiej je zebrać. Taki mentalny trening. Jest łatwiej nawet wtedy, kiedy temat rozmowy jest trudny. Co nie oznacza, że stałam się jakimś guru od rozwoju, tylko dlatego, że na mnie to działa.
Przeczytałam 258 stron Biblii. Macie takie postanowienie, które zawsze odkładacie na później? Biblia była takim właśnie postanowieniem, bo niby zawsze chciałam ją przeczytać, ze zwykłej ciekawości, ale jakoś nigdy nie było to dla mnie na pierwszym miejscu. W tym roku zaczęłam i się zaciekawiłam. Podkreślam różne rzeczy, które nie są konsekwentne z prawdą historyczną, tak jak żelazne rydwany z Księgi Jozuego, która została napisana przed epoką żelaza. Ale nie tylko to, bardzo dużo widzę zapożyczeń w literaturze i ciekawych odniesień do życia codziennego. Będę kontynuować.
W tym roku oprócz czytadeł postanowiłam czytać książki rozwojowe. Przeczytałam ich aż pięć. Aktualnie utknęłam na szóstej i siódmej, które czytam jednocześnie. Ale idzie mi tak wolno, że nie ma się nawet czym chwalić. Książki przeczytane poniżej:
Automated Millionaire – David Bach
Bardzo fajna książka dla początkujących, polecam ją dla 20 latków. Książka mówi o tym, jak trzeba zautomatyzować odkładanie pieniędzy. Bardzo fajnie wyjaśnione, dlaczego i takie odczarowanie tematu pieniędzy. Małe sumy, compound interest (odsetki składane), jedyna wada jest taka, że autor mówi tylko o Stanach Zjednoczonych, a w Polsce produkty jak Roth IRA nie są dostępne.
Atomic Habits – James Clear
Książka, do której wrócę na 100%, bo zrobiła na mnie spore wrażenie. Bardzo fajnie napisana, mówi o tym, jak trzeba sobie ułożyć nawyki, ale w praktyczny sposób. Nie ma czarów, nie ma jakiś tajemniczych rzeczy, które trudno zrozumieć. Formuła jest bardzo prosta: Nawyk x czas = rezultat. Prościej nie można.
Ikigai - Hector Garcia, Francesc Miralles
Olbrzymią zaletą książki jest to, że czyta się i słucha jej bardzo dobrze. Jest wciągająca, bo dużo jest życiowych przykładów. Najbardziej mi się podobała apoteoza rzeczy zwykłych. Zwykłego życia, codziennych zadań, które, nawet jeśli nie są źródłem szczęścia, to chociaż przyjemności. Jeśli szukasz książki, dzięki której poczujesz się lepiej, to dobrze trafiłaś.
Essentialist - Greg McKeown
Książka w przesłaniu bardzo podobna do Atomowych nawyków, ale bardziej skupiona na procesie podejmowania decyzji. Decyzje w moim rozumieniu idą przed nawykami. Esencjonalista wybiera swoje najważniejsze sprawy i resztę rzeczy skupia wokół tego. Jako matka bardzo zidentyfikowałam się z tymi decyzjami. Wybieraniem tego, co ważne. Polecam, jak jesteś na życiowym rozstaju.
Power of Now - Eckhart Tolle
Bardzo dużo narracyjnego mięsa. Dużo do myślenia, trochę się położyłam na tej książce, bo wyobraziłam ją sobie inaczej. Nie da się tej książki poczytać po łebkach i wydaje mi się, że przesłanie nie do końca do mnie dotarło. Ale kilka elementów zapamiętałam i planuję do niej wrócić.
The Greatest Salesman in the world - Og Mandino
Do wieczornego czytania, nawet można dziecku dać, bo sporo jest takich rzeczy, które można odnieść do różnych płaszczyzn życiowych, m.in. szkoły. Fajnie się czyta.
Spędziłam kilka godzin na czytaniu o coinach (nie tylko bitcoinach) i okazało się, że taki rodzaj inwestowania podoba mi się bardziej niż akcje. Po pierwsze inwestuje się trochę mniejsze sumy, a poza tym rynek jest jeszcze młody. Jest to ciekawe, bo projekty różnią się od siebie i można stosunkowo dużo na ten temat dowiedzieć się z YouTube. Ale dziennym traderem raczej nie zostanę. Najbardziej pasuje mi kupowanie i trzymanie w skarpecie.
Jednym z zadań, które sobie dałam na ten rok to pojawianie się częściej w Social Mediach jako twórca, a nie po to, żeby tylko konsumować treści. Zadziwiająco najbardziej aktywna byłam na stworzonej przez siebie grupie: Stylowa na co dzień. Napisałam aż 39 postów na 26 tygodni, ale najwięcej interakcji miały dzienniki (#stylowoprzykawie). Napisałam ich łącznie 11, to takie podsumowanie tygodnia w pigułce. Tutaj na blogu postów było 14, to nawet więcej niż chciałam, bo wymyśliłam sobie 12, po dwa na miesiąc.
Nowy rok zastał mnie z nadmiarem kilogramów. Okazuje się, że „dzięki pandemii” było 15 kg obywatela więcej. Stres objawia się u mnie poszukiwaniem komfortu, lubię poprawiać sobie nastrój jedzeniem, szczególnie cenię sobie makaron. Nie ma co szukać sobie usprawiedliwień i się tłumaczyć, tak więc jednym z postanowień tego roku było pozbycie się tego nadmiaru. W styczniu wykupiłam dietę, ale gorzej było z trzymaniem się jej. Największą trudność sprawiało mi ważenie i mierzenie produktów. Drugim wyzwaniem było to, że nie mogłam sobie wziąć dokładki. Proces nie był prosty, ale dałam sobie radę. Aktualnie zeszło 10 kilogramów, no i 19 centymetrów w obwodach. Jeszcze pozostało około pięciu kilogramów, ale dam sobie czas, aby i to wyregulować.
Ponieważ zwiększyłam swoje działania na Instagramie, podniosły się także moje zasięgi, albo jak kto woli algorytmy. Na moim głównym koncie zaliczyłam wzrost w docieraniu do większej w ilości kont. Wzrost o 16 tysięcy procent od początku roku a profil modowy zyskał 329% od poczatku roku. W rezultacie tego wzrostu nawiązałam współpracę, która daje możliwości zarobkowe. Bardzo mnie to ucieszyło, bo w tym kierunku zawsze patrzyłam. Nie chcę tylko konsumować treści
Także sportowo jestem z siebie zadowolona. Codziennie chodzę, średnia kroków wypada około 5295 kroków dziennie. Niekoniecznie jest to dystans z wyboru, bo biegam dużo w te i wewte do szkoły, tak więc są dwie pieczenie na jednym ogniu. W duchu małych nawyków kultywowałam swój zapał do pływania, Na basen chodzę dwa razy w tygodniu i przepływam około kilometra, trochę więcej. Przepłynęłam łącznie około 50 km.
Miałam plan odbywać więcej podróży. Nie wiem jak wy, ale ja lubię poznawać nowe miejsca, oglądać zabytki i krajobrazy. Napychać się estetycznie. Ale od czasów pandemii, testów i innych atrakcji, nie jest to już takie przyjemne. Jeśli w ogóle bramki na lotniskach kiedykolwiek były przyjemnymi miejscami. Udało się odbyć jedną podróż do miejsca, które trudno mi wymówić: Llududno. Miasto jest w malowniczym zakątku Walii i co tylko jesteście w stanie sobie wyobrazić, to tam jest: molo, góry (nawet narty zimą), kolejka górska i morze. Moja ciocia ma takie fajne powiedzenie: pozdrawiam znad morza i z gór. W tym przypadku jest to prawdą.
Oprócz tego gotowałam obiady, odprowadzałam dzieci do szkoły. Chodziłam na spacery i do parku. Sprzątałam, piłam wino i oglądałam seriale. Ale także miałam takie dni, kiedy chciało mi się płakać. Takie dni, kiedy nie chciało mi się kompletnie nic i takie, które chodziłam ze szczęścia po suficie. Także w ciągu tego półrocza darłam się na dzieci i podejmowałam słabe decyzje. Frustrowałam się i złościłam na różne rzeczy. Spodziewam się, że będzie podobnie i drugiej połowie roku. Aktualnie jestem w trakcie realizacji drugiej połowy roku, jestem nastawiona pozytywnie. Zapał jest i rutyny są. Czekam na rezultaty.
Comments