top of page
  • Zdjęcie autoraPaulina Skorupa

Co to znaczy być "cringe" i dlaczego zdanie innych nie ma znaczenia?

Jedna z kobiet, którą obserwuje na instagramie wstawiła krótki filmik (rolkę) o tym jak należy nie bać się bycia "cringe". Obejrzałam go kilka razy i właściwie to tylko rolka i nie powinna zajmować mojego czasu, ale dała mi do myślenia. Cringe według słownika Cambridge oznacza dokładnie: czuć się bardzo czymś zawstydzonym. A dosłownie jest to opis tego jak fizycznie reagujemy na niekomfortową dla nas sytuację. Cringe oznacza także kulić się. Czyli dosłownie kulić się ze wstydu. Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się, że skuliła się ze wstydu, w szkole lub wśród przyjaciół, kiedy zrobiłaś i powiedziałaś coś co nie spotkało się z powszechną akceptacją?


Nie wiem ile razy mi się to zdarzyło, aż szkoda wspominać. Często głos oceny pochodziły od dorosłych, bliskich i nauczycieli, kiedy to co powiedziałam zabrzmiało dla nich dziwnie. I nie ma co tu smętnie rozwodzić się nad tym, szukać winnych, tylko zastanowić się nad tym jakie automatyczne reakcje u nas to wywołało. Najczęściej jest to wstyd, ból i niechęć do podejmowania prób. Dla umysłu oznacza to niebezpieczeństwo, więc teraz zrobi wszystko żeby nas od tego uczucia w przyszłości uchronić. Ale wcale tak być nie musi. Można przecież rozłożyć to na czynniki pierwsze i się zastanowić dlaczego właśnie tak się zachowujemy.


Autorka rolki, Kornelia Slunjski mówiła o tym, żeby nie bać się tego wstydu. Żeby się przełamać i zrobić takie rzeczy, które wywołują w nas wstyd:

  • nagrać wideo jak ćwiczysz i wstawić na tiktok

  • robić makijażowe tutoriale na youtube

  • nagrać podcast

Zgadzam się z tym w pełni, uważam że każdy powinien podejmować próby, co z tego jeśli nie przynoszą one nam natychmiastowych efektów? To jest próba potem podejmiesz następną i następną, tak aż jeden z tym pomysłów będzie sukcesem, a nawet jeśli nie będzie to przynajmniej będziesz miała z niego przyjemność. Tak, hobby wcale nie musi oznaczać, że osiągniesz w czymś mistrzostwo. Ja na przykład chodzę dwa razy w tygodniu na basen, ale czy to oznacza, że kiedykolwiek będę pływać tak dobrze jak Michael Phelps? Nie! Mam tego całkowitą świadomość.


Według Bronnie Ware, australijskiej pielęgniarki i autorki książek, która zajmowała się opieką paliatywną, umierający najbardziej żałują tego co nie zrobili, np.: że nie pozwolili sobie na to, żeby być szczęśliwymi. Następnie, że odpuścili sobie przyjaźnie, z różnych powodów. Inny powód żalu, to długie godziny pracy, najczęściej kosztem rodziny, a także to, że nie wyrażali uczuć i nie mówili tego co myślą. A największym powodem rozgoryczenia na łożu śmierci jest: Żałuję, że nie realizowałem swoich marzeń i aspiracji, a żyłam, jak oczekiwali ode mnie inni.

  • że nie realizowałam swojego potencjału

  • że słuchałam się innych co wypada a nie wypada

  • że bałam się oceny

Dosłownie żadna z tych osób NIE powiedziała, mogłam się bardziej przejmować tym co myślą o mnie inni, albo mogłem poświęcać więcej czasu zdaniu innych. Od kiedy piszę na blogu spotkałam się z różnymi opiniami, najczęściej takimi jak mam wszystko robić lepiej. Zwykle od osób, u których nie ma żadnych sukcesów. Które, nie dają rad dlatego, że przeszły tą samą ścieżką i chcą pomóc, ale takie które porównują cię z kimś innym. A ty możesz być tylko lepszą wersją samej siebie a nie kimś innym, najlepiej to nakleić sobie na czole, żeby zawsze po tym pamiętać. Poza tym jeśli ktoś jest zajęty realizacją swoich celów, nie będzie miał czasu żeby zajmować się tobą. Dlatego jeśli moje działania wywołują u innych poczucie "cringe" ja nie jestem w stanie im pomóc. Czy ma to wpływ na moje życie? Na pewno będzie to chwila, w której będzie mi smutno i czuję dyskomfort, ale po tym przejdę nad tym do porządku dziennego.


Zachęcam Cię do tego samego, uczucie wstydu w końcu przemija, a kiedy już będzie "po", to pogratulujesz sobie, że wytrwałaś. Bardzo często podziwiamy bohaterów książek i filmów, którym udało się pokonać to co było dla nich smutne i niekomfortowe. Problem w tym, że nie jesteśmy w stanie do końca się utożsamić z bohaterem, bo tam widać już efekt, a my być może jesteśmy na początku, lub w środku "naszego własnego filmu", albo "naszej własnej historii". Poza tym, kiedy próbujesz robić coś więcej i więcej, w końcu jesteś w tym coraz lepsza. Nawet jeśli początkowo jest wstyd, to z czasem pojawi się komfort i podziw dla siebie samej, że udało Ci się zrobić kolejny krok poza strefę komfortu.


Pozdrawiam was kochane!




102 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page