W internecie aż roi się od sposobów na pewność siebie. Nie wiem ile rad i artykułów przeczytałam na ten temat. Jedni doradzają przepracowanie traum, inni pracę z coachem. Każda praca nad sobą jest dobra i ważna, ale pewność siebie bez żadnych umiejętności jest jak wydmuszka, słaba i krucha. Fałszywa.
Jestem urodzona pod znakiem byka, chociaż nie wierze zbytnio w astrologię, to twardo stąpam po ziemi i lubię konkrety. Lubię czytać książki prawdziwych ludzi o prawdziwych sukcesach. Lubię historie, które może nie porażają swoją wartością literacką, ale pokazują proces budowy. Pokazują proces uczenia się, przekraczania kolejnych granic i wychodzenia ze strefy komfortu.
Na samym początku mojej przygody z rozwojem osobistym sądziłam, że jak przeczytam ileś tam książek, obejrzę ileś podcastów i przemedytuje ileś godzin, to automatycznie będę pewna siebie w każdej sytuacji. Ale tak się nie stało, moja pewność siebie była kolosem na glinianych nogach. Nadrabiałam dobrą miną i nie zdawałam sobie sprawy z tego, że brakuje kluczowego składnika w tym równaniu.
Problem leżał w tym, że szukałam wszystkiego na zewnątrz. Brałam mądrość od innych nie za bardzo ufając sobie. Ale jak miałam ufać sobie skoro tyle razy już zeszłam na manowce? No i na tym polega cały problem, że rozwój osobisty to droga do siebie i polega na tworzeniu zaufania dla swojego osądu i decyzji. Ale nie jest tak łatwo przekonać umysł żeby zaczął sobie ufać, skoro nie jest do tego przyzwyczajony.
Pomimo, że istnieją uniwersalne prawdy, które pozwolą nam wejść na następny poziom, takie jak kultywowanie:
• samodyscypliny
• systematyczności
• wytrwałości
To jednak nie wszystko, moim sposobem na pewność siebie okazało się bycie dobrą w „czymś”. W czymś konkretnym. To ta część osobowości, która twardo stąpa po ziemi i domaga się dowodów. W procesie musiałam odnaleźć te rzeczy w których jestem naprawdę dobra. Takie w których nie potrzebuję zapewnień od nikogo, że świetnie mi idzie.
Odkrycie tak zwanych mocnych stron to też praca, bo przecież nie chcesz, żeby ktoś uznał za chwalipiętę. Trzeba przejść przez pokłady zainstalowanej „fałszywej skromności” i różne przekonania na swój temat. Ale kiedy w końcu odkryjesz jedną małą rzecz w której osiągnęłaś poziom max umiejętności na tą chwilę, to poziom, kiedy wyrwana ze snu możesz robić daną czynność natychmiast. Kiedy czujesz, że pokonałaś swoje słabości i ty tu rządzisz. Kiedy czujesz się jak absolutny „badass” (kozak) w jakiejś dziedzinie.
Według słownika Urban Dictionary Badass to człowiek niezwykły, charakteryzujący sie jedynym w swoim rodzaju stylem, ktoś kto robi, co chce, kiedy chce i gdzie chce. Dodam jeszcze od siebie, że jest to ktoś kto nie przeprasza za to, że żyje i kim jest. Czyż nie jest to boska perspektywa? Najważniejsze w byciu badass jest to, że jesteś dobra w czymś na swoich warunkach, a nie dlatego że dobrze aktualnie wypadasz na tle swojej koleżanki. Ważne jest też to, że bycie badass nie oznacza, że nie możesz w tej dziedzinie stać się jeszcze lepsza. Chodzi tu tylko o to co czujemy tu i teraz.
A ponieważ lubię konkrety powiem wam, gdzie ja osiągnęłam poziom badass. Metodą prób i błędów odkryłam, że jestem na tym poziomie w następujących dziedzinach:
• angielski, każda pora dnia i nocy, każdy rozmówca, absolutnie każdy rodzaj komunikacji
• uczenie się, ekspresowym tempem, nie ważna dziedzina
• przeprowadzanie tutoriali, każdy poziom • organizacja kalendarza
Ciekawa jestem jak to jest u ciebie? Czy czujesz się badass w jakiejś dziedzinie?
Comments