Sezonowe życie
- Paulina Skorupa
- 20 mar
- 2 minut(y) czytania
Dawno temu przeczytałam żeby ulubione książki z dzieciństwa przeczytać jeszcze raz jak będę dorosła, żeby zobaczyć je z innej perspektywy. Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać, ja od czasu do czasu czytam książki z dzieciństwa, ale jest jeszcze kilka, których albo nie udało mi się kupić, albo o nich zapomniałam. Ostatnio kupiłam serię jednej z moich ulubionych autorek – Lucy Maud Montgomery – „Emilka”. Autorka jest znana z Ani z Zielonego Wzgórza, a Emilka Starr jedna z mniej znanych bohaterek.
Do tej rady aby przeczytać książki z dzieciństwa dorzucę jeszcze od siebie: przeczytaj wersję w innym języku, jeśli oczywiście to jest możliwe. Czasem tłumaczenie nie oddaje ducha książki w całości, dlatego czytam Emilkę ze Srebrnego Nowiu w języku angielskim. Tak jak już wcześniej zrobiłam z Anią.
To taka mała porada ode mnie, ale nie tym chciałam się dziś podzielić. Chyba jednak musiałam dorosnąć, żeby zauważyć, że wszystko życiu bohaterów moich ulubionych książek porusza się w jakimś odwiecznym rytmie. Jest czas na wszystko, na spotkania pań Koła Pomocy. Jest czas na wybieranie nasion i planowanie ogrodów. Jest czas na śniadania, obiady i kolacje, a nic nie dzieje się w biegu. I zanim sobie pomyślisz, że ja żyję w jakiejś okropnej tęsknocie za przeszłością, to zapewniam Cię że kocham współczesny świat.
Ale zauważam tą jedną rzecz, którą nasi przodkowie robili lepiej. Żyli sezonowo, w trybie: wiosna, lato, jesień, zima. Podyktowane było to rolniczym kalendarzem i pogodą, wschodami i zachodami słońca. Było to bardziej naturalne dla nas jako ludzi, jeśli chodzi o odżywianie i jeśli chodzi o naturalne światło. Nie musiałeś mówić swoim przodkom, że wstawanie ze słońcem jest dobre dla rytmu dobowego i że jak zobaczą wschód słońca to będą lepiej spali. Nie musiałeś też mówić, że lepiej kupować jedzenie u lokalnych dostawców, bo innej możliwości po prostu nie było. Nie musiałeś mówić, kiedy najlepiej zrobić porządki, bo babcia wiedziała, że najlepiej zrobić je na wiosnę.
Nasze pokolenie mieszka w miastach zalanych powodzią sztucznego światła, jedzenie kupujemy w supermarketach, a rolnictwo to kwiatki w doniczkach. Dlatego jak zmienia się pora roku to tylko odczuwamy dyskomfort w związku z brakiem dziennego światła wieczorem, albo z zimnem, czy nadmiernym upałem. Pora roku nie oznacza dla nas czasu na nic specjalnego, bo my cały czas żyjemy tak samo. Zimą jemy truskawki i maliny a latem siedzimy w klimatyzacji. A w naturze, której przecież jesteśmy częścią, na wszystko jest właściwy czas. Jest czas na sadzenie, sianie, jest czas na rośnięcie i zbieranie plonów.
A wiesz co się stało z nami? Żyjemy w kulturze dostępności - wszystko jest w zasięgu ręki, a przecież wszystko wymaga czasu i pracy. Nie ma łatwych rzeczy. Na wszystko trzeba trochę poczekać, nie da się zbudować nic w jeden dzień. I jeśli czujesz się bardzo niezadowolona ze siebie, bo zasiałaś przysłowiowe nasiona ale jeszcze nie ma co zbierać to może jeszcze nie ma sezonu na ten plon. Może jeszcze musisz trochę poczekać.

#SezonoweŻycie #ŻycieWZgodzieZNaturą #RytmNatury #SlowLife #PowrótDoNatury #CzytanieZPerspektywy #UlubioneKsiążki #LucyMaudMontgomery #EmilkaStarr #AniaZZielonegoWzgórza #KsiążkiZDzieciństwa #CzytamKsiążki #ŻycieSezonowe #NaturalnyRytm #ŻycieBezPośpiechu #ŚwiadomeŻycie #HarmoniaZNaturą #ZmianaPórRoku #CzasNaWszystko #MądrośćPrzodków
Komentarze