top of page
  • Zdjęcie autoraPaulina Skorupa

Jak zbudować garerobę raz a dobrze?

zęścią mojej natury jest dążenie do uproszczenia wszystkiego. Tak już mam, że zawsze szukam jakichś sposobów, żeby ułatwiać sobie życie i skracać różne procesy. Może wynika to z lenistwa, może to dlatego, że nie lubię dookoła siebie chaosu?


Dzisiaj wchodząc rano do metra wpadła mi do głowy taka myśl, a co jakby garderobę podzielić tylko na dwie grupy: Klasyki i trendy. I co jeśli zastosować jakiś złoty środek, równanie, tak żeby nie trzeba było myśleć co ja siebie założyć.


Potem przypomniała mi się zasada 80/20. Co jakby 80% było wymienialne, a 20% extra. Jeśli słyszysz o zasadzie 80/20 po raz pierwszy, to jest to reguła, której używa się w odniesieniu do spraw finansowych, zasobów i produktywności. Zdefiniowana została przez włoskiego socjologa Wilfredo Pareto.


Reguła Pareto, czyli zasada 80/20, jest określana jako 80/20 bądź 80 na 20. Liczby te zakładają, że 80% zasobów na świecie należy do 20% ogółu społeczeństwa. Możliwości zastosowania tej reguły jest naprawdę wiele. Kiedy robiłam research do posta, znalazłam zastosowania do diety i różnych innych mniej oczywistych przykładów.


I co jakby z garderobą było właśnie tak, że kupujemy ubrania, których nie nosimy, w efekcie czego szafa jest pełna bezużytecznych różności. Tak więc idąc tym tropem:


80% twojej gareroby to rzeczy, które nosisz przez 20% czasu

20% twojej garderoby to rzeczy, które nosisz przez 80% czasu.


Ale co jakby to maksymalnie uprościć i podzielić szafę na dwie sekcje:

80% - klasyki, basiki i wszystko, co się zużywa

20% - ubrania extra, które zakładamy na wyjście, albo te spodnie, które nie wydają się zbyt praktyczne, ale czuję się w nich jak królowa świata. Innym słowem - mało praktyczne szaleństwa zakupowe.


Tym sposobem, 80% naszej garderoby nosimy przez 80 % czasu, a 20% przez 20%.


80% dodać 20% równa się 100%

  • 100% miejsca w szafie

  • 100% użyteczności

  • 100% fajnego samopoczucia.




Ale co jakby to maksymalnie uprościć i podzielić szafę na dwie sekcje:

80% - klasyki, basiki i wszystko co się zużywa

20% - ubrania extra, które zakładamy na wyjście, albo te spodnie, które nie wydają się zbyt praktyczne, ale czuję się w nich jak królowa świata. Innym słowem - mało praktyczne szleństwa zakupowe.


Tym sposobem, 80% naszej garderoby nosimy przez 80 % czasu, a 20% przez 20%.


80% dodać 20% równa się 100%

  • 100% miejsca w szafie

  • 100% użyteczności

  • 100% fajnego samopoczucia.

Nie pierwszy raz kiedy poruszam ten temat. Garderobę kapsułową opisywałam już wcześniej. Pisałam także o 11 podstawach garderoby, uważam, że nie wiele się zmieniło, ale potrzebowałam nowego spojrzenia. Po części dlatego, że dużo czytam o inwestowaniu i ten temat znalazł się sam. A może po prostu nie lubię szaf, w których są ubrania sprzed 20 lat. Zawsze dążę do tego, żeby na wieszaku stojącym w garderobie były najbardziej sezonowe ubrania, nawet jeśli kupiłam je kilka lat temu.


Idąc tropem zasady 80:20, trzeba przyjąć założenie, że 80 procent ma być klasyczne i wymienialne. Zwykle są to takie rzeczy, które lubimy, które są wygodne i które można dowolnie zestawiać. Tak, 80% to ten bezpieczny element, który potrzebuje odrobiny szaleństwa. Za bezpieczną bazę uznaję, rzeczy monochromatyczne, praktyczne i odpowiednie do pogody:


T-shirty, bluzki i koszule, niekoniecznie białe, po prostu jednokolorowe. Ciemne dżinsy z denimu, kaszmirowe i wełniane swetry, kardigany. Monochromatyczne dresy, które nie są zastrzeżone tylko to siłowni. Sukienka, niekoniecznie mała czarna, ale na tyle klasyczna, że można ją założyć w chwili zwątpienia. Klasyczna marynarka, teraz jak najbardziej w stylu oversize. Kurtka odpowiednia na każdą pogodę i płaszcz. Za bazę uznajemy także, rajstopy, bieliznę i podkoszulki. Do tego zaliczamy także klasyczne czarne botki, zwykłe trampki i baleriny i torebkę, do której wszystko się zmieści.



Cała reszta, która nie podpada pod tą kategorię to jest właśnie 20 %, są to kapelusze (bucket, trilby i fedora), chusty na plażę, sukienki plażowe, odjechane marynarki w zwierzęce wzory i w kolorach fluorescencyjnych. Buty na obcasie zbyt wysokim, żeby latać do pracy. Złota ramoneska, bolerko nabijane ćwiekami. To jest ten extra element, który sprawia, że wyglądamy tak jak my. Że czujemy się sobą.



Czy kierujesz się jakimś sposobem w układaniu swoich ubrań i ich kupowaniu, czy jest to tylko żywioł?Czy kierujesz się jakimś sposobem w układaniu swoich ubrań i ich kupowaniu, czy jest to tylko żywioł? Czy nie jesteśmy sobie winne dobrego samopoczucia, przecież wygląd jest jednym z elementów? Czy nie jesteśmy sobie winne dobrego samopoczucia, bo przecież wygląd jest jednym z elementów? Może nie decyduje kim jesteśmy, ale pomaga być sobą.



Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page